• 0 Items - 0,00
    • Brak produktów w koszu

Blog

Dla mnie rozmowa o człowieku jest zawsze tam, gdy muszę się opowiedzieć za jakimiś wartościami. Jakie wyznaję, jakie są dla mnie ważne. A szczególnie w moim wypadku: jak w imię wyznawanych wartości, staram się przezwyciężać słabość. To był mój temat. Choroba stała się w moim życiu ważną, może najważniejszą cezurą, więc opozycja „słabość” i „siła”, albo może raczej „słabość” i „energia” jest zawsze aktualna. I widziałem, jak niezwykle uważnie ludzie słuchają takich tematów, gdzie mówi się o znajdowaniu energii w słabości. Widocznie to ludzi najbardziej męczy, że nieraz sama sytuacja zmusza ich do poddawania się. Że bywają bezradni. Bo wtedy ogarnia ich apatia, a apatia to kolejny „zarazek” powodujący rozwój choroby.

  I w związku z tym często mówię o energii i o jej źródłach. Ale przecież ja tego nie wymyśliłem. Ja to zobaczyłem sam przed laty w… sztuce teatru. Najpierw patrzyłem jak na dziwolągów na moich mocno starszych kolegów z teatru Grotowskiego, którzy niewiarygodną i niespodziewaną dla siebie energię znajdowali, właśnie po ćwiczeniach teatralnych. Jeździliśmy do Opola, do Teatru Trzynastu Rzędów, jeszcze jako studenci szkoły teatralnej. A ponieważ Grotowski i jego aktorzy byli naszymi absolwentami (Maja Komorowska, Maciek Prus, Ryszard Cieślak), więc nas traktowano tam lepiej i odkrywano przed nami niektóre tajemnice Grotowskiego. I pamiętam jedno takie zaskakujące ćwiczenie, które uchyliło rąbka tej tajemnicy. Otóż aktorzy Grotowskiego, po całym dniu zajęć bardzo intensywnych, głosowych, akrobatycznych, sportowych, i jeszcze po spektaklu, natychmiast, o drugiej w nocy zaczynali nową próbę.

  Wydawało nam się to absurdalne, pytaliśmy Grotowskiego, a on tłumaczył, że tylko wydaje się człowiekowi, że to już jest kres jego wydajności, a tymczasem, zmuszony sytuacją, wydobywa z siebie jakiś nowy pokład energii, o której w ogóle nie ma pojęcia w życiu codziennym. Nie używamy tego dodatkowego zasobu, a on jest w nas obecny. Brzmiało to fascynująco. I pamiętam, gdy kilka lat później prowadziliśmy we Włoszech, razem z Ryszardem Cieślakiem, kurs dla młodych adeptów aktorstwa, to widziałem na co dzień, jak on realizuje te ćwiczenia „z Grotowskiego”, bo przecież stamtąd wyrósł i one za każdym razem przynosiły mu prawdziwe rezultaty.

  I przypomniałem sobie o tym w czasie choroby. Zacząłem szukać energii, żeby się nie poddać. Mówiłem, że przecież gdzieś musi być ten pokład, tylko ja go w ogóle nie uruchamiam. Chociaż i tak częściej niż inni wyczuwam go poprzez mój zawód, który nieraz zmuszał mnie do dużego wysiłku fizycznego i psychicznego. I nagle ten „bank” otworzył mi się i myślę, że uruchomienie go było dla mnie wielkim odkryciem. I tym się dzielę z ludźmi dzisiaj. I gdy o tym powiedziałem, wtedy profesor Dubiel, obecny na tym spotkaniu, zasłużony, wspaniały lekarz, wyłuskał tę moją analogię i powiedział, że to jest jedna z najważniejszych rzeczy, jaką powiedział były pacjent. Bo jest to jak „instrukcja obsługi własnego organizmu”.

  Ale lojalnie przyznałem, jak bardzo pomógł mi tu mój zawód w samych rozmyślaniach i w znajdowaniu zasad, które są szansą na świadome ich stosowanie. Choćby w idei dzielenia energii, w zależności od potrzeby. Już reformator teatru, twórca tak zwanej Metody, zawsze pisanej dużą literą, czyli Konstanty Stanisławski, uczył, że jest jakieś zadanie naczelne, które jednak zawsze trzeba rozbić na mniejsze zadania. I to samo jest w chorobie, bo tej energii wydobytej nie należy spożytkować natychmiast, trzeba ją dzielić, zachowywać jej część „na potem”. Wiem, że chcę osiągnąć jakiś szczyt, ale jest jeszcze pierwszy obóz, drugi obóz, trzeci obóz. I alpinista też, jak myślę, zużywa energię od obozu do obozu, bo ta energia przyjmowana natychmiast w całości, sama by mu się skurczyła. To były moje cele w chorobie: dzisiaj do tej ławki muszę przejść, jutro do tamtej drugiej ławki, pojutrze jeszcze dalej, jeszcze sto metrów dalej. Bo jak ktoś się rzuci na całość, to przegra.

Bieg po linie
O sztuce, polityce i świecie rozmawiała Maria Malatyńska
Jerzy Stuhr

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *